poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 2

Słowa które powiedział przed chwilą do mnie Harry odbijały się echem w mojej głowie. "TO MY JESTEŚMY ONE DIRECTION" Najpopularniejszy boysband na świecie a ja własnie siedzę z nimi przy jednym stole. Podniosłam głowę po chwili szoku. Cała piątka patrzyła na mnie czekając na moją reakcję.
- Mnie na serio tu nie powinno być. - to jedyne co przyszło mi na daną chwilę do głowy. No bo co innego miałam zrobić? Rzucić im się na szyje i poprosić o autograf.
- Dziękuję za przepyszne śniadanie i świetne towarzystwo oraz oczywiście za ocalenie. Ja już będę się zbierać, już i tak pewnie macie kłopoty przeze mnie. - powiedziałam jąkając się co drugie słowo. Rozum mówił żebym stąd jak najszybciej wyszła ale jednak coś mnie zatrzymywało. Nie wiem sama co, ale czułam się tutaj bezpiecznie, pierwszy raz od wyjazdu.
- Jakie kłopoty, czekaj zostań - nagle wstał Harry i złapał mnie za dłoń. - Masz chociaż gdzie mieszkać?
Zamknęłam oczy i złapałam głęboki oddech. Nie mogłam się teraz rozkleić, przysięgłam sobie że choć nie wiem jak będzie mi tu trudno, nie będę płakać. Ale jak tu nie płakać, jak własnie uświadomiłam sobie że jestem bezdomna. Harry chyba wyczuł co mam na myśli, podszedł i przytulił mnie mocno szepcząc do ucha
- nie musisz do niego wracać, my ci pomożemy.
Jak ten chłopak to robi? Czyta w myślach? Co miałam robić? Jeśli odwzajemnię przytulenie, odbierze to że chce zostać, mogę również się wycofać i wrócić... ale czy ja na serio chce tam wracać. To chyba oczywiste że nie. Harry i cała reszta choć ich nie znam, dają mi poczucie bezpieczeństwa. Wtuliłam się w niego, jak w osobę której nie widziałam 30 lat. Właśnie tego mi brakowało. Dziwne uczucie, jak chce ci się płakać, ale nie masz już sił. Pomyśleć sobie że jeszcze rok temu żyłam sobie w wielkim domu, rodzice prawnicy, dobra uczennica. Wszystko zmienia się podczas jednej kolacji, jeden list, jedna wiadomość zmienia całe moje życie.
Po dłuższej chwili wszyscy wróciliśmy do stołu. To przemiłe, bo tak samo oni mnie nie znają, a chcą mi pomóc. Własnie pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Upragniony, prawdziwy uśmiech, który nie był na mojej twarzy już dawno. Reszta dnia minęła dość szybko. Leżeliśmy sobie wszyscy na kanapie i poznawaliśmy się lepiej. Rozmawialiśmy o dziewczynie Lou, Eleanor którą na dniach miałam poznać. Mięliśmy też rozmowę o directioners, czyli fanach ich zespołu. To piękne, jak o nich mówili, jak są dla nich bardzo ważne. Chłopcy mają świetna historię, aż się dziwie, że nie słyszałam o nich wcześniej. Omawialiśmy również tatuaże chłopców, namawiali mnie również do zrobienia sobie własne, ale to raczej nie dla mnie. Najbardziej zainteresował mnie motyl na klatce piersiowej Harrego. Jak ja nie jestem wielka fanką dużych tatuaży, tak ten... WOW.

Wieczorem około godziny 22 pojechaliśmy do mojego starego domu. Dobrze wiedziałam, że w poniedziałki Kyle ma na nocną zmianę, miałam nadzieję że nie będzie go w domu. Serce waliło mi jak nigdy. Razem ze mną przyjechali Zayn i Harry. Delikatnie włożyłam klucz do zamka i przekręciłam. W domu było ciemno. Nagle ktoś stanął na schodach. Złapałam szybko Harrego za rękę. Na szczęście to stał tylko Tom.
- O hej, jesteś. Dobrze że nie było cię wczoraj w nocy, Kyle był w jakiejś furii, potłukł talerze w kuchni. Jakaś masakra tu była.
- Jest w pokoju? - zapytałam niepewnie.
- Nie. wyszedł już jakieś 3h temu z ...
- nie kończ, nie chce wiedzieć, ja przyszłam tylko po swoje rzeczy.
- wyprowadzasz się? 
Nic nie odpowiedziałam. Kiwnęłam tylko do Harrego i Zayn'a żeby szli za mną. Powoli otrzymał drzwi, które zawsze skrzypiały jak w strasznym filmie. Pokój wyglądał jakby przeszło przez nie tornado. Rozwalona szafka i porozrzucane ubrania po całym pokoju. Nawet nie chce wiedzieć co by się ze mną stało, gdybym tu wróciła. Pierwsze co podbiegłam do szafki nocnej otworzyłam środkową szufladę i wyjęłam mój paszport i resztę dokumentów.
- Schowaj, to najważniejsze - podałam je szybko Zaynowi. Kyle na szczęście ich nie schował, gdyby tak zrobił, nie mogłabym się ruszyć z kraju. Złapałam szybko walizkę która leżała w szafie i zaczęłam zbierać najpotrzebniejsze rzeczy. Na koniec laptop, którego na szczęście nie rozwalił. To chyba wszystko. Nie.. pieniądze. Otworzyłam szybko nerwowo szafę, na górnej półce leżała książka, która nie do końca nią była. Wyglądała bardzo realistycznie, tak naprawdę w środku miała otwór gdzie miałam schowane pieniądze na czarną godzinę. 
- Nie ma - powiedziałam prawie szeptem.
- Czego nie ma?- zapytał Harry podchodząc szybko do mnie.
- Pieniędzy, nie ma moich ciężko zarobionych pieniędzy - powiedziałam opadając z sił. Tyle pracowałam dniami i nocami. Odmawiałam sobie wszystkiego żeby tylko je odłożyć, a on je od tak zabrał. Jak on mógł. Jak ja mogłam go wcześniej kochać? 
- Ciii... to akurat najmniej ważne.
- Najmniej? - serio on sobie kpi. Pieniądze najmniej ważne?! - Harry ja na nie ciężko pracowałam, jak ja teraz będę żyć, za co?!
- Damy rade, pamiętasz? My ci pomożemy. 
Za dużo mi pomagają, a to dopiero początek. Poniekąd dziwi mnie że taki ktoś jak ONI! Chcą pomóc mnie. Chwyciłam szybko torbę i ruszyłam w stronę drzwi. Ostatni raz odwróciłam się by spojrzeć na pokój i zostawić złe wspomnienia. Ten rozdział zostawiam za sobą i zaczynam nowy, mam nadzieję że lepszy, bo chyba gorszy być już nie może. Chociaż po tym co przeszłam, nic mnie już nie zdziwi. Ostatnie kroki po schodach i wyjście. Zayn otworzył drzwi, świeże powietrze tego mi brakowało. Nienawidziłam tego smrodu w tym domu. Mieszanina alkoholu i papierosów. Mdli mnie na sama myśl. 
- A ty gdzie się wybierasz? - Usłyszałam nagle za sobą. Czemu właśnie teraz? Jestem przecież tylko dwa kroki od samochody. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego na chodziku Kyla. 
- Nie rozmawiaj z nim, wchodź do auta. - powiedział do mnie cicho Harry. Zayn w tym czasie wziął ode mnie walizkę i spakował do auta. Ja bez słowa wsiadłam na miejsce obok kierowcy, nie odrywając wzroku z niego. 
- Jeszcze tego pożałujesz, zobaczysz! - krzyczał. Jego głos działał na mnie jak jad. Bolał bardziej niż ciosy z otwartej reki w twarz. - Zniszczę cię! - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Drzwi od auta szybko zamknął Harry i usiadł za kierownicą. Włączyłam szybko radio żeby nic nie słyszeć. W radiu akurat leciało Holding On and Letting Go wykonywane przez Ross Copperman. Chłopcy patrzyli na mnie bez ruchu. 
- Ruszaj. - powiedziałam do Harrego. Z lekka zabrzmiało to jak rozkaz, ale chciałam odjechać z tego miejsca jak najszybciej. Tez macie tak, że jak leci jakaś smutna piosenka, wpatrujecie się w widoki na oknem i czujecie się jak w teledysku. To jest właśnie to uczucie, ale niestety nikt zaraz nie klapnie, CUT to dopiero się zaczyna. Muszę przestać myśleć o tym co było. Muszę zacząć myśleć o przyszłości. Londyn jest piękny wieczorem, wpatrując się we wszystko co dzieje się do około, w te piękne oświetlone ulice, pojawił się u mnie uśmiech. Uśmiech z nadzieją na lepsze jutro. Spojrzałam na w stronę Harrego, a on był tak skupiony na drodze. Odwróciłam się do Zayna, który siedział z tyłu. Od razu gdy zobaczył że się do niego uśmiechać odwzajemnił uśmiech. Westchnęłam głęboko.
- Teraz musi być tylko lepiej - powiedziałam i po kilku sekundach uświadomiłam to sobie, że powiedział to na głos. 
Po 15 minutach byliśmy już w domu Harrego. Zayn został na noc również ponieważ mieszka w drugiej części Londynu, a był już i tak zmęczony, lepiej żeby nie jechał w takim stanie. Ja nawet nie miałam ochoty na kolacje. Zaniosłam walizkę do "swojego" pokoju. Poniekąd czułam się jak w domu. Wielkie łózko, całe mieszkanie było pięknie wykonane. Nie zrozumcie mnie źle, ale przez ostatnie 17 lat mieszkałam w wielkim domu na wysokim standardzie, a przez ostatnie kilka miesięcy w wynajmowanych na kilka miesięcy pokoikach. Nie powiem że nie, ale tęskniłam za mega wygodnym i dużym łóżkiem, a nie małym materacem na podłodze. Szybki prysznic i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Wykańczający dzień. 

Przyznam, że spałam bardzo dobrze, lecz nagle obudziły mnie krzyki. 
- Harry tu już nie chodzi tylko o ciebie, ale o cały zespół. Co ty zamierzasz powiedzieć fanom, że jakaś obca dziewczyna mieszka u ciebie w domu, że przygarnąłeś ją z ulicy! Dzieciaku, to nie jest zabawa!! 
Mężczyzna krzyczał coraz głośniej.
- Paul, ja zamierzam jej nie móc, nie zważając na to co mówisz ty, lub kto inny.

- Ok, spoko, zaraz wykonam kilka telefonów, znajdziemy jej mieszkanie, wyprowadzi się i będzie sobie zyc pięknie dalej.
- Nie, ona tu zostaje !! Jesteś tylko moim menadżerem, ale nie możesz mi nakazywać, kto będzie mieszkał w moim domu. Ja nie zmieniam swojego zdania. 
O nie! To jego menadżer. Nie chce żeby miał przeze mnie problemy. Założyłam na siebie szybko pierwsze lepsze spodnie dresowe i ulubiony top. Złapałam walizkę w rękę. Całe szczęście że wczoraj jej nie rozpakowałam. Ruszyłam w stronę salonu gdzie Harry siedział przy stole, Zayne na kanapie a Paul stal nad nimi. Mężczyzna był dość dużej postury, wiec wolałam mu się nie przeciwstawiać.
- Co ty robisz ? - zapytał nagle zszokowany Zayne. 
- Ten Pan ma racje, mnie na serio tu nie powinno być. 
- Nie ma takiej opcji Beth, zostajesz tu - powiedział Harry podchodząc do mnie. - To jest mój dom, i możne tu mieszkać kto chce. - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. 


środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 1

Szłam środkiem chodnika nie zważając na nikogo. Jak na ta godzinę to jest tu dość sporo ludzi, choć nic dziwnego jest piątek, Londyn właśnie się budzi do życia. W głowie mam mętlik i krzyk, a łzy same mi płyną do oczu. Najgorsze uczucie na świecie. Czuję jednocześnie że nie mogę oddychać. Zdejmuję wysokie obcasy i idę na boso. Chce jak najszybciej być w domu, leżeć w swoim łóżku i powoli zapominać. Widok mojego chłopaka całującego się z inną dziewczyną utkwi mi na pewno długo w pamięci. Boże, nigdy bym nie pomyślała, że to tak będzie boleć. Jestem tu dopiero około 3 miesiące a już przyciągnęłam do siebie czterech kretynów. Nie wiem, czy ja mam na czole napisane "Dupek mile widziany" ? Nie ma sil w nogach choć wcale nie biegnę. Nagle czuję czyjąś rękę na ramieniu. Odwracam się nerwowo. No kto inny to może być. Kyle stoi z wielkim uśmiechem na twarzy jakby nic się nie stało.
- Co ty odpierdalasz, wracaj do klubu się bawić!
- Spieprzaj do niej i nie zawracaj mi głowy.
- Coś ty powiedziała?
- Że masz mi zniknąć z oczu. Nie będę udawać, że nic nie widziałam. Nie będę twoja kolejna zabaweczką- kończąc zdanie splunęłam mu w twarz a on uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Poprzedni ból porównując do tego to były łaskotki. Tracę siły i opadam na ziemie. Słysze nad sobą jego śmiech. Jak ja mogłam się w nim zakochać?
- Wspawaj i idziemy!
- Nigdzie z tobą nie idę- wykrztusiłam resztkami sił. Dalej działy się rzeczy o których nigdy bym nie pomyślała, że mi się przydarzą. Kopie mnie raz w brzuch i krzyczy, nawet nie wiem co. Czuję ból tylko pierwszych dwóch kopnięć, dalej proszę tylko Boga, żeby to już się skończyło.
- Ej zostaw ją! - słyszę nagle za sobą. Dostaję ostatni kop w żebra i Kyle ucieka. Tak! Skończyło się! Boże, to się skończyło! Łzy napływają mi jeszcze bardziej do oczu. Jednocześnie z wielkiego bólu, jak i szczęścia, że ta katorga się zakończyła.
Nagle pojawiają się nade mną dwie sylwetki. Automatycznie kurczę sie i chowam głowę.
- Nie! Nie! My ci nic nie zrobimy- mówi jeden z nich. Lekko otwieram oczy by ich zobaczyć. Jeden z nich ma burze loków a drugi chyba blond włosy. Oczy same opadają mi ze zmęczenia.
- Dziękuję- wyrzucam z siebie resztkami sił i czuję jak moje powieki powoli opadają.
- Nie! nie! nie zasypia! Cholera nie! - krzyczy drugi chłopak.
- Kurwa! jak ona ma na imię!
To ostatnie słowa jakie słyszę i zasypiam.
Sen jest przepiękny. Przy stole siedzę ja, moja siostra Amanda, mama i tata. Stół jest nakryty wręcz perfekcyjnie. Ale wszystko pryska w jednej chwili, wszyscy krzyczą, a w mojej głowie echem odbijają się słowa mojej mamy "Przykro mi kochanie, ale nie jesteś nasza biologiczną córka"

-Boże, Styles! jaki ty jesteś głupi! A jak ktoś was zobaczył?
- A co mieliśmy zrobić, zostawić ją tam? Przecież on by ją tam zakatował na śmierć!
- Czemu ty zawsze coś robisz, nie myśląc o konsekwencjach!
Słysze krzyki kłótni. Na początku myślę ze to znów Kyle się kłóci ze swoim współlokatorem, ale nie! To łózko jest zbyt wygodne, niż to na którym zazwyczaj śpię. To również nie jego głos, nie zna tych głosów. Gdzie ja jestem!
- Zayne, przecież dobrze zrobili. Ten kretyn na serio mógł ją zabić!
Kim jest Styles i Zayne?! Gdzie ja jestem?! Co sie stało?! Kto chciał mnie zabić?!
I nagle przypominam sobie co zdarzyło się poprzedniej nocy. Znów łzy napływają mi do oczu i czuję ogromny ból od kopnięć.
- Nie! Proszę nie! - krzyk wydobywa się ze mnie sam i szybko siadam na łózko, łudząc się, że to tylko zły sen. W pokoju stoi pięciu chłopaków, którzy wpatrują się we mnie bez oddechu. Grobowa cisza i te dziwne spojrzenia trwają długa chwilę.
- Co ja tu robię i kim wy jesteście?- zapytałam bardzo cicho. Wcale nie ze starchu, po prostu bardzo chciało mi się pic.
- Genialnie! Jeszcze pamięć straciła!- powiedział chłopak z ciemna karnacją.
- Pamiętasz chociaż jak masz na imię, gdzie mieszkasz? - zapytał blondyn.
- Jestem Ana i mieszkam przy Stratford. Wszystko pamiętam bardzo dobrze co zdarzyło się zeszłej nocy - na samą myśl skręca mnie w żołądku - Tylko nie mam pojęcia kim wy jesteście.
- Serio nie wiesz kim jesteśmy?- zapytał zdziwiony chłopak z lokami.
- A powinnam? - Zapytałam niepewnym głosem. To jakaś sekta? Albo jeszcze gorzej, jakaś mafia. Na serio nie mam pojęcia kim oni są. Bałam się tylko jednego, że chyba trafiłam z deszczu pod rynnę.
- To chyba nawet lepiej - burknął jeden z chłopaków. W tym samym momencie chłopak z lokami zrobił krok w moim kierunku. Nie znając jego zamiarów, automatycznie schowałam głowę. Na samą myśl co mogliby mi zrobić, mam ciarki na całym ciele. W głowie mam tylko jedną myśl "Dlaczego akurat ja!?"
- Nie! Nie! Nas się nie musisz bać! - powiedział i szybkim krokiem ruszył w moim kierunku siadając na łóżku i położył swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu. To może wydawać się dziwne, ale przez jego dotyk, chociaż go nie znałam, poczułam się bezpiecznie. Podniosłam delikatnie wzrok na niego. Na twarzy miał uśmiech, ale w oczach był strach. Tylko czemu? To chyba ja powinnam bać się jego.
- Mogę szklankę wody, strasznie chce mi się pić- powiedziałam półszeptem. Chłopak szybko wstał i przyniósł mi butelkę z wodą.
-Jak się czujesz? - zapytał gdy przestałam pić. Nigdy bym nie przypuszczała, że będzie mi smakowała woda, po prostu nie przepadam za nią. Tym bardziej za gazowaną, ta na szczęście była zwykła mineralna.
- Bolą mnie żebra, ale zawsze mogło być gorzeć. Dziękuję, to ty tam byłeś prawda i ktoś jeszcze.
- Tak, ja i Niall - powiedział i niepewnie pokazał na blondyna który stał w drzwiach. On chyba był najbardziej przestraszony.
- Dziękuję- powiedziałam w stronę blondyna a on uśmiechnął się tylko nieśmiałe. I znów ta niezręczna cisza.
- Jeśli chcesz, możesz wziąć kąpiel, nie krępuj się. Dam ci jakieś moje ubrania na zmianę.
- Nie, nie. Ja już powinnam iść i tak zbyt dużo kłopotów wam przyniosłam- kończąc zdanie chciałam szybko wstać i wtedy poczułam ten okropny ból w żebrach.
- Nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy pomysł- powiedział chłopak z ciemna karnacją. Jak zauważyłam zdziwiło to nie tylko mnie.
- Niall ty idź przyszykuj jej kąpiel, Lou ty zrobisz śniadanie z Liamem dla wszystkich. Harry ty przyszykuj jej jakieś rzeczy na zmianę. - wydawał po kolei komendy jak dowódca, a oni robili to co im kazał. Czułam do niego lekki respekt.
- Ale... - zdążyłam tylko tyle powiedzieć, bo zaraz mi przerwano.
- Żadne "ale" Bethany.
Cholera skąd on zna moje imię??!!
- Skąd wiesz, jak mam się nazywam?- zapytałam przerażona.
- Kilka minut temu nam powiedziałaś, pamiętasz?
- Kąpiel już gotowa - powiadomił na Niall, tak chyba miał na imię.
- Choć, zaprowadzę cię- powiedział podając mi rękę. Cały czas się go bałam, nie wiem dlaczego. Może to przez ta jego stanowczość w glosie. Przed łazienką stał Harry z ubraniami.
- Niestety nie posiadam damskiej bielizny, dlatego dałem ci swoją, ale spokojnie, nie noszona- powiedział lekko rozbawionym głosem, co wywołało automatycznie uśmiech na mojej twarzy.
- Dziękuję. - powiedziałam i weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi.
Była ona pokaźnych rozmiarów. Spojrzałam w lustro i zaniemówiłam. Policzek miałam cały czerwony. Na szczęście oka nie miałam podbitego. Łudzę się, że to zaczerwienienie szybko zejdzie. Teraz czeka mnie najtrudniejszy krok. Ściągnęłam sukienkę nie otwierając oczu. Bałam się, bałam się tego co zobaczę! Stałam tak dobre trzy minuty, gdy w końcu nabrałam odwagi by spojrzeć. Widok bolał mnie jeszcze bardziej psychicznie niż fizycznie. Przełknęłam ciężko ślinę i ruszyłam w stronę wielkiej wanny. Woda była idealna. Powoli się w niej zanurzałam. Jaka ulga. Leżałam tak i czułam jak wszystkie złe emocje spływałam ze mnie, a za pomocą gąbki zmywałam z siebie jego bród.
Po kąpieli czułam się jak nowo narodzona. Ubrałam się w rzeczy przygotowane przez Harrego. Bokserki z calvin klein, biały top i szerokie szare dresy. Włosy związałam w wysoki kucyk. Wyglądam teraz sto razy lepiej. Głęboki oddech i szybko wyszłam z łazienki ruszając do pokoju który znajdował się obok. Na łóżku siedział Harry i spoglądał na podłogę. Chciałam delikatnie się wycofać i wtedy zaskrzypiała podłoga. Chłopak od razu spojrzał na mnie.
- Już jesteś.
Nic nie odpowiedziałam. Dość szybkim krokiem zeszliśmy po schodach na dół. W jadalni na stole czekało śniadanie. Dookoła stali chłopcy i czekali na moja reakcję a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nagle blondyn nie wytrzymał.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem strasznie głodny.
- Żadna nowość - odpowiedział Harry i reszta buchnęła śmiechem.
Nadal się nie odzywałam. Usiadłam przy stole pomiędzy Zaynem i Harrym. Delikatnie wzięła kromkę ciemnego pieczywa, posmarowałam ją masłem a na nią położyłam plasterek świeżego pomidora. Spojrzałam delikatnie w lewo i zauważyłam że Harry mi się uważnie przygląda. Odłożyłam kanapkę i zaczęłam mówić.
- Dlaczego powinnam wiedzieć kim jesteście?
Chłopcy zaczęli an siebie patrzeć i dawać jakieś znaki.
- Słyszałaś o kimś takim jak One Direction? - powiedział nagle Zayne. Kiwnęłam tylko przecząco głową.
- One Direction to boy-band. Najpopularniejszy na całym świecie. Nigdy nie słyszałaś choć jednej ich piosenki? - kontynuował.
- Nie oglądam telewizji, ani nie słucham radia. - zapadła chwilowa cisza - Ale co oni mają wspólnego z wami.
- Ja jestem Harry, to jest Louis, Liam, Niall i Zayn. My jesteśmy One Direction.
- Że co ?
Oniemiałam.








Pierwszy rozdział mamy za sobą.
Mam nadzieję że wam się podobał :)
Piszcie mi swoje sugestie, co do kolejnych rozdziałów w komentarzach.
Czytam każdy komentarz i biorę go pod uwagę.
Kto wie, może ty będziesz moim natchnieniem w kolejnym rozdziale